wtorek, 24 września 2013

Michael - Rozdział 4



Aniele boży, stróżu mój...
Było jej zimno, zęby uderzały o siebie niczym dzwony w starym kościele. Leżała na kamieniu i przeraźliwie się bała. Strach obezwładniał ją, wypychając powietrze z płuc, potęgując chłód panujący w jaskini.
Nie wiedziała, dlaczego tu jest i czemu tak bardzo się boi. Było jej niedobrze, a dziwna słabość ogarniała jej członki. Kręciła głową na boki, próbując dostrzec coś więcej poza ciemnością.
Szarpnęła dłońmi, ale były mocno przykute. Jej palce kleiły się do siebie. Nie rozumiała, dlaczego, dopóki wzrok nie przyzwyczaił się do ciemności i nie zobaczyła, że z jej nadgarstków kapie krew.
Umierała.
A potem pojawił się on.
W pierwszej chwili nie rozpoznała go, dopiero, gdy się pochylił i szare pióra zawisły złowrogo nad jej twarzą wiedziała, kim był – anioł z parku.
Był teraz absolutnie zdrowy, nawet jeden ślad nie pozostał po dawnych ranach. Jego skrzydła były całe, a pióra lśniące i zdrowe.
Anioł uśmiechnął się do niej okrutnie.
– Myślałaś, że możesz uciec archaniołowi? – pokręcił głową. – Niegrzeczna dziewczynka. Powinienem cię za to ukarać.
– Ja... kim jesteś? Puść mnie... proszę.
Anioł roześmiał się głośno.
– Anastazjo, Anastazjo, nie mogę cię wypuścić, przecież dobrze o tym wiesz. Dzięki tobie, zawładnę całym światem. Jeśli będziesz grzeczna, może pozwolę ci zasiąść u swego boku.
– Puść mnie – błagała.
Pokręcił głową.
– Nie proś Anastazjo i nie czekaj na niego. Archanioł Michael nie przybędzie i nie uwolni cię. Nikt cię nie uratuje, jesteś moja, tylko moja. Od tej chwili należysz do Uriela.
– Nie – wychrypiała. – Wypuść mnie, proszę – krzyczała, anioł zdążył już jednak odwrócić się i zniknąć z jej oczu.
Michael wylądował na niewielkim tarasie mieszkania dziewczyny, z trudem chowając skrzydła pod drewnianym zadaszeniem. Mruknął coś dezaprobatą. Anielskie tarasy były ogromne i przestronne, nie było obawy, że ktoś połamie sobie skrzydła lądując. Ale to był ludzki dom i dla tej kobiety widocznie ważniejszy był bluszcz porastający zadaszenie jej altanki, niż wygoda archanioła.
Archanioł wszedł do środka, ledwie wzrokiem omiatając wnętrze. Pamiętał je ze swojej ostatniej wizyty. Wtedy się co prawda spieszył , gniew, a także pragnienie zemsty, kazało mu jak najszybciej opuścić jej mieszkanie, mimo to zapamiętał dokładnie lawendowy kolor ścian, białe meble oraz stosy półek z książkami. Właściwie to książki i kwiaty były wszędzie. Na parapetach, stoliczkach, schodach, nawet na fortepianie czy wokół telewizora.
Zmarszczył brwi zastanawiając się, kim naprawdę była kobieta z parku? Pasjonatką kwiatów, czy bibliotekarką? Żadne z tych zajęć, zdawało się mu nie pasować do nieznajomej. W takim bądź razie, kim? W tej kobiecie kryła się jakaś tajemnica.
Michael miał zamiar to odkryć. Dzisiaj, teraz, zaraz.
Archanioł zatrzymał się przed białym głębokim fotelem. Dziewczyna spała, wtulona w kwiecistą poduszkę. Zaciskała mocno wargi, przygryzając je na brzegach. Jej maleńkie dłonie zaciśnięte były w pięści. Wierciła się. Pionowa bruzda pojawiła się na jej czole.
Michael uniósł brwi, ewidentnie śniła jakiś koszmar. Zaczęła wiercić się coraz energiczniej, szarpiąc dłońmi, jakby próbowała się z czegoś uwolnić. A potem jej usta rozchyliły się i zaczęła krzyczeć:
– Uriel! Uriel! Nie!
Michael warknął, łapiąc ją za ramiona i potrząsając energicznie.
– Gdzie jest Uriel! – krzyknął, szarpiąc nią. Furia odmalowała się na twarzy archanioła.
Otworzyła oczy, przyglądając się mu nieprzytomnym wzrokiem. W ustach miała sucho, próbowała coś powiedzieć, ale nie udało się jej. Nie wiedziała, gdzie jest, ani dlaczego ten mężczyzna potrząsa nią. Jak przez mgłę docierało do niej, że nie powinien tego robić, że w ogóle nie powinno go przy niej być. A tak w ogóle to, kim on był?
Przekręciła głowę na bok, orientując się, że jest we własnym mieszkaniu. Zalała ją fala ulgi. A więc to był tylko sen. Jakże realny i przerażający.
– Kobieto! – anioł znowu nią potrząsnął. – Tracę cierpliwość!
Zmusiła się, by skupić na nim spojrzenie. Miał takie ciemnogranatowe oczy, i takie miękkie wargi. Odruchowo oblizała usta. Czy on naprawdę był w jej mieszkaniu? A może znowu śniła?
– Jesteś tu naprawdę? – zapytała.
– Tak! – warknął w odpowiedzi.
– Aha – westchnęła.
Anioł zamrugał szybko, mocniej jednak zacisnął dłonie na jej ramionach.
– Uriel – przypomniał jej ostro.
Wzdrygnęła się na samo brzmienie tego imienia. Teraz już wiedziała, kim był anioł z parku. A przynajmniej tak się jej zdawało.
– Mów kobieto, bo cię zabiję – anioł zirytował się nie na żarty.
Ana wbiła w niego czujne spojrzenie. Dopiero teraz dotarło do niej, że naprawdę nie śni, siedzi na swoim ulubionym fotelu, a ten cholerny anioł, nie poprawka, archanioł stoi przed nią i ma czelność potrząsać nią jak szmacianą lalką.
– Co ty sobie wyobrażasz? – wrzasnęła, uderzając go w pierś i odpychając go od siebie. Nie spodziewał się z jej strony ataku, puścił ją więc bez zastanowienia.
Zerwała się z fotela. Anioły były niebezpieczne, groźne, a ich mordercze zapędy nie do końca odpowiadały Anastazji. Bez zastanowienia pognała w kierunku kuchni, jeśli uda się jej złapać jakiś nóż, będzie mogła przynajmniej się bronić.
Już prawie była, jeszcze dwa kroki. Już wyciągała dłoń do szafki, gdy złapał ją w pół. Nim zdążyła krzyknąć, obrócił ją twarzą do siebie i pchnął na szafki. Uderzyła boleśnie o drzwiczki. Zagryzła wargi, w ustach poczuła krew. Spojrzała na niego wściekłym wzrokiem. Nie da mu tej satysfakcji. Nie pozwoli tak łatwo się pokonać.
Zamachnęła się na niego pięściami, okładając jego tors, kopiąc jego kostki, kolana. Pozwolił jej na to, być może nawet go to bawiło.
Kilka minut później, kiedy jej wysiłki nie przyniosły efektu, a pięści zaczęły boleć, anioł uśmiechnął się ironicznie i odciągnął jej ręce na bok.
– Teraz – powiedział, wolno cedząc słowa. — Powiesz mi gdzie jest Uriel i w jaki sposób pomogłaś mu uciec.
Anę zamurowało. Jak ten wielki, pyszałkowaty dupek, miał czelność, przychodzić do niej, i zarzucać jej, że wie coś o Urielu? Na dodatek jeszcze zabierał jej wolną przestrzeń. Gniew szybko rozlał się po jej ciele.
– Nic nie wiem o żadnym aniele – syknęła. – A to – jej dłoń poszybowała do góry, uderzając go w policzek. – Za to, że grzebałeś w mojej głowie.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

1 komentarz: